* * *
Błękitnooka
obudziła się tego wieczora w środku nocy. Nie mogła usnąć, gdyż ciągle
miała poczucie, iż Taviniego nie ma na Lwiej Skale. Ostrożnie wyszła,
nie chcąc nikogo budzić i rozejrzała się - lecz lwa nigdzie nie było.
Dreszcz pełen strachu przebiegł jej po grzbiecie. A jednak odpuszczać
nie zamierzała, ruszyła z domu na poszukiwania ów samca. Wychodząc
otarła łapę o kamień, przez co obudziła czujnego brata. Brązowy widząc,
jak jego siostra się wymyka, szturchnął łapą Pumbę, a zaraz potem
Timona.
- Co? Znów puściłem bąka? - zapytał zaspany guziec. Ledwo podniósł siedzenie, a z brzucha zsunąła mu się surykatka.
-
Sza! - skarcił ich Kovu. - Nie tak głośno! Natychmiast idźcie tropem
Vitani... Duch Mohatu jeden wie gdzie teraz poszła! Ale macie ją śledzić
incognito, zrozumiano?
-
Acha! Się wie, szefie! - mruknął wesoło, zacierając wprost łapki Timon.
Nie mógł się doczekać, śledzenie kogoś było dla nich super-zabawą.
Pumba pochylił nochal nad ziemią i niczym pies zaczął szukać śladów.
- Szybko, Timon! Ku nowej przygodzie! - zachichotał guziec natrafiając na odpowiedni zapach. Natychmiast wyruszyli.
* * *
Samiec
siedział na wyniosłym wzgórzu porośniętym gęsto trawą. Na jego bujnie
przykrytą włosami twarz, padła łuna księżyca. W duchu myślał sobie:
- Co ja robię? I gdzie jest w ogóle moja głowa?! Ja chyba... chyba się zakochałem!
Ucieszony
tym Tavini, aż tańczył na trawie. Emocje szybko opadły, kiedy
uświadomił sobie, iż nie wie jak ma to jej powiedzieć. Nie, teraz nie
mógł sobie tego odpuścić! Za nic w świecie nie zakochał by się w kimś
innym niż Vitani... ale... ona to siostra samego króla, a on? Zwykły
prostak i tyle! Przynajmniej ON tak sądził.
-
No i co siedzisz, jak ten cieć?! Idź do Tani i jej powiedz co ci leży
na wątrobie! - wystraszył go głosik, na tyle piskliwy, aby przestraszyć
każdego. Znów pokazał mu się anioł.
- TY!!! - zaryczał, próbując złapać małego, dziwnego i zarazem nie istniejącego stworka. - To wszystko przez ciebie!
-
Mówiłem ci? - odezwał się drugi głosik, należący do diabła. -
Powinieneś iść dalej, ale nie, ty musiałeś posłuchać gościa z aureolką!
Tavini
przewrócił ślepiami. Nie chciał być znów świadkiem tej kłótni. Samiec
ruszył do Jeziora Czterech Wzgórz, wyłożył się na kamieniu oraz spojrzał
w gwiazdy. Te milczały, tylko błyszczały, jak gdyby wiedziały o co lwu
chodzi, a jednak miał dostać odpowiedź w swoim czasie.
Niespodziewanie
ktoś skoczył na samca, wpychając go do jeziora. Ów kimś była Vitani,
Tavini zawsze by ją rozpoznał. Natomiast lwicy ulżyło, nie pozostawił
Lwiej Ziemi.
- Hej, Tani! - zawołał wychodząc z zimnej wody. - Nie wiedziałem, że ty... no wiesz... lunatykujesz!
- CO?! - zawołała troszkę zezłoszczona, ale też zaskoczona. - Nie! Ja nie lunatykuje! - i posłała samcu znaczący uśmiech.
- Co ty nie powiesz? - zaśmiał się, a na jego turkusowe oczy ponownie spadł kosmyk siwej, lśniącej w blasku księżyca grzywy.
Dwójka
była sama... czyżby gwiazdy tak chciały? Nie wiadomo, co duchy przodków
miały przez to na myśli, ale coś tam miały. Lwica pragnęła powiedzieć
lwu teraz prosto w oczy, to co pragnęła odkąd tylko go zobaczyła. I on chyba też tego chciał.
- Chcę ci powiedzieć... - zawołali jednocześnie, po chwili jednak zaśmiali się nieśmiało.
- Ty pierwsza. - zachęcił Tavini, Vitani miała skrępowaną twarz.
- Nie, ty pierwszy! - pokręciła głową błękitnooka.
- No to może razem? - zaproponował szary samiec.
- Kocham cię! - wykrzyknęli oboje. Przez chwilę milczeli, patrząc na siebie zdziwieni. Ich spojrzenia przekuwały się nawzajem. Była to jednak tylko chwila, gdyż Tani kompletnie zdębiała. Samiec natomiast, łaskocząc lwicę po policzku swoją brązową grzywą, liznął ją w czoło. Jednak siostra Kovu nie wytrzymała napięcia, zemdlała.
![](//2.bp.blogspot.com/-lG-01wGPkpw/UFQ704AOEeI/AAAAAAAAAbk/uDFWw0K3m-8/s400/16821036eea6caa551879cf3a182cdfb-d47spky.jpg)
- Chcę ci powiedzieć... - zawołali jednocześnie, po chwili jednak zaśmiali się nieśmiało.
- Ty pierwsza. - zachęcił Tavini, Vitani miała skrępowaną twarz.
- Nie, ty pierwszy! - pokręciła głową błękitnooka.
- No to może razem? - zaproponował szary samiec.
- Kocham cię! - wykrzyknęli oboje. Przez chwilę milczeli, patrząc na siebie zdziwieni. Ich spojrzenia przekuwały się nawzajem. Była to jednak tylko chwila, gdyż Tani kompletnie zdębiała. Samiec natomiast, łaskocząc lwicę po policzku swoją brązową grzywą, liznął ją w czoło. Jednak siostra Kovu nie wytrzymała napięcia, zemdlała.
![](http://2.bp.blogspot.com/-lG-01wGPkpw/UFQ704AOEeI/AAAAAAAAAbk/uDFWw0K3m-8/s400/16821036eea6caa551879cf3a182cdfb-d47spky.jpg)
- Em... Tani, w porządku? - wyszeptał zdumiony Tavini. Wziął lwicę z grzywką na kark, ostrożnie przenosząc w stronę Lwiej Skały. W połowie drogi ta ocknęła się. Całe zdarzenie obserwowali jednak Timon i Pumba. Rozzłoszczona do szpiku kości surykatka krzyknęła:
- Jak ja mu zaraz, trzymajcie po uduszę!
- Spokojnie Timon - rzekł guziec. - przecież on nic nie zrobił!
- Dobrze, niech ci będzie, dlatego że jesteś moim przyjacielem, niech będzie po twojemu! - mruknął z przekąsem. Kiedy dwójka szpiegów zauważyła jednak, że coś zaczyna pomiędzy dwójką lwów iskrzyć, postanowili nie mówić królowi.
- Jak ja mu zaraz, trzymajcie po uduszę!
- Spokojnie Timon - rzekł guziec. - przecież on nic nie zrobił!
- Dobrze, niech ci będzie, dlatego że jesteś moim przyjacielem, niech będzie po twojemu! - mruknął z przekąsem. Kiedy dwójka szpiegów zauważyła jednak, że coś zaczyna pomiędzy dwójką lwów iskrzyć, postanowili nie mówić królowi.
Pięknie opisałaś to jak wyznali sobie miłość. Nie mogę doczekać się następnego rozdziału... :)
OdpowiedzUsuńJa tam zawsze wolałem Kopę z Vitani... no ale chyba przyszedł czas na lekkie zmiany... Potwierdzam, fajnie opisałaś ich wyznanie miłości wobec siebie. Fajnie, że wprowadziłaś do opowiadania stary dobry duet: Timona i Pumbe :D Super.
OdpowiedzUsuń